Budka: Internet i tabloidyzacja mogą zagrozić demokracji. Konieczna zgoda ponad podziałami
Kampania wyborcza na finiszu. Tymczasem w mediach głównym tematem nie są afery, nie są kwestie programowe, ale sprawa pani Klaudii Jachiry.
Borys Budka: Mogę nad tym ubolewać. To temat zastępczy, nagłaśniany przez partię rządzącą po to, by przykryć tematy takie jak sprawa Mariana Banasia, czy żeby uniknąć rzetelnej dyskusji nad sprawami programowymi. Dyskusji, do której od dawna wzywam pana premiera Mateusza Morawieckiego, z którym kandydujemy w tym samym okręgu. Taka debata pozwoliłaby na przedstawienie argumentów, rzetelną dyskusję. Tu mamy odwracanie kota ogonem przez prorządowe media i przedstawicieli partii rządzącej.
Jednak Klaudia Jachira kandyduje z listy Koalicji Obywatelskiej. Jest zrozumiałe, że jej zachowanie przykuwa uwagę mediów.
Ale kandyduje z 13. miejsca na liście, nie jest członkiem żadnej partii politycznej. A przedstawia się ją jako wręcz czołową postać, jakby była liderem Platformy i całej Koalicji Obywatelskiej. A tak nie jest.
A jak Pan ocenia działanie pani Jachiry?
Reakcja na jej zachowanie była nieco przesadzona, jeśli chodzi o zdjęcie na tle patriotycznego pomnika. Tam było zdjęcie zrobione przypadkowo, Klaudia Jachira przeprosiła, i to powinno kończyć sprawę.
Ale nie skończyło, bo chwilę potem mieliśmy kolejny wyskok Klaudii Jachiry – żartowała na spotkaniu z ofiar katastrofy. Tak to zostało odebrane.
Faktycznie fatalne było to, co stało się potem – bo to żartowanie z katastrofy, było przekroczeniem granic. I rzeczywiście, o ile satyra rządzi się swoimi prawami – może wyolbrzymiać pewne rzeczy, nawet jak jest nie najwyższych lotów, tak w działalności publicznej satyra musi się skończyć. Klaudia Jachira kandyduje do Sejmu, reprezentuje konkretną formację, powinna zachować się inaczej.
No dobrze, wszyscy krytykują, ale jednoznacznego odcięcia się ze strony liderów KO nie ma.
Liderzy i politycy Koalicji Obywatelskiej zdecydowanie odcięli się od tych zachowań. Natomiast skreślenie z listy kandydatki do Sejmu jest niemożliwe ze względów prawnych. Powtarzam jednak – chciałbym, aby w kampanii wyborczej rozmowa dotyczyła spraw programowych. Zgłosił swoje propozycje PiS, warto poddać je ocenie. Swoje propozycje zgłosiła Koalicja Obywatelska. Dyskusja powinna toczyć się wokół tego. Partia rządząca powinna odpowiedzieć na pytania dotyczące afer ich rządów, chociażby wyjaśnić sprawę ministra Mariana Banasia. A media prorządowe lansują temat niewłaściwego zachowania kandydatki startującej z dalekiego miejsca na warszawskiej liście. To naprawdę temat zastępczy.
A może w tę stronę po prostu idzie świat mediów – wielu ludzi żyje w bańkach medialnych na portalach społecznościowych, mamy coraz więcej hejterów, tworzenie fake newsów itd.
To faktycznie istotny problem. Obserwujemy narastające zjawisko tabloidyzacji życia publicznego. Coraz częściej liczy się przekaz obrazkowy, krótkie, nie zawsze sprawdzone informacje. Hejt w internecie jest problemem coraz większym, a brakuje merytorycznej debaty na najważniejsze tematy. Dlatego bardzo chciałbym, aby pan premier wziął udział w debacie programowej. A patrząc szerzej – konieczna jest zgoda wszystkich sił politycznych. Bo to, co kilkanaście lat temu wydawało się wielką szansą dla demokracji – upowszechnienie internetu, portale społecznościowe, może stać się dla tej demokracji zagrożeniem. Będzie nim, jeśli bez opamiętania pozwoli się na hejt, fake newsy, agresję. Bez porozumienia wszystkich sił politycznych ponad podziałami, tego zagrożenia nie da się uniknąć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.